Wracając do mojego ostatniego spotkania, zostałam zapytana czy są jakieś sposoby by poradzić sobie ze strachem na zajęciach? Wielu lektorów strach, po prostu, paraliżuje. Już sama myśl, że za chwilę spotkają się np. z prezesem firmy i mają przeprowadzić z nim lekcję powoduje, iż tracą całą swoją pewność językową. Niestety, brak pewności siebie w tym biznesie może być gwoździem do trumny. Bardzo często już jedna taka niepewna lekcja kończy się telefonem klienta do biura z żądaniem zmiany lektora. I tym sposobem jeszcze bardziej zostaje zachwiana nasza pewność siebie, podkopany autorytet. No ale jak to? Przecież jesteśmy wykwalifikowanymi anglistami, germanistami, rusycystami! Niestety na studiach nie uczą nas sposobów radzenia sobie ze stresem, sztuki prezentacji, ani  nawet autoprezentacji, ani też mowy ciała, a szkoda. Wielka szkoda! Zatem potrzebny jest nam silny instynkt samozachowawczy, by przetrwać. 

Niemniej jednak, spróbuje podać Wam kilka prostych praktycznych wskazówek jak poradzić sobie ze stresem związanym z pierwszymi zajęciami:

- przybądź na zajęcia odpowiednio wcześniej, jeśli jest to możliwe zapoznaj się z salą, w której będziesz prowadzić zajęcia, wypróbuj jak działa sprzęt, który masz do dyspozycji (magnetofon, rzutnik, może mikrofon jeśli jest to prezentacja dla większego gremium)
- przedstaw się jak największej liczbie kursantów, nim punktualnie rozpoczniesz zajęcia, dzięki czemu zajęcia/wykład nie będziesz prowadzić mówiąc do całkowicie obcych twarzy 
- podczas prowadzenia zajęć utrzymuj kontakt wzrokowy, najlepiej wybierz sobie najbardziej przyjazne twarze i staraj się patrzeć im prosto w oczy (pamiętaj aby nie przesadzić z wpatrywaniem się głęboko w oczy, z różnych względów, np. kulturowych - w Ameryce, jeśli jesteś mężczyzną, a Twoje wsparcie wzrokowe kobietą, możesz zostać posądzony nawet o molestowanie, po prostu nie zmęcz nikogo swoim wzrokiem)
- warto mieć ze sobą ( np. jako zakładkę w podręczniku) zdjęcie, które przypomina Ci o kimś lub o czymś miłym, np. zdjęcie dziecka, partnera, psa i w trudniejszych momentach spojrzeć na nie dla zwiększenia poczucia pewności siebie (pamiętaj by nie robić tego co chwilę, ani zbyt ostentacyjnie, jedynie spoglądnąć raz na jakiś czas ukradkiem)
- oddychaj głęboko i rytmicznie, nie zasap się podczas szybkiego mówienia - ze stresu
- zachowuj się pewnie siebie, nie daj po sobie poznać, że coś Cię przeraża, że czegoś nie wiesz
- pamiętaj, że lekcja nie trwa wiecznie, a Twoi kursanci na pierwszej lekcji są przeważnie tak samo zestresowani jak i Ty, nawet jeśli siedzą przed Tobą w białych koszulach i pod krawatem, w końcu gdyby byli lingwistami nie uczestniczyliby w kursie językowym

Powodzenia!
 
Delektowałam się dzisiaj pyszną poranną kawą w doborowym towarzystwie. Towarzystwie lektorów. Nie każdy z nas naucza języka angielskiego w biznesie, niektórzy uczą języka ogólnego, a kiedy słyszą o business english … Dobra. Powiem prawdę, oni nie chcą słyszeć o business english. Nic, a nic! Próbowaliśmy dojść do tego, dlaczego tak jest. Ich argument był naprawdę zaskakujący. Zaskakujący dla nas business lektorów. Business english jest o wiele trudniejszy niż język ogólny. Nic bardziej mylnego! Jest jedynie bardziej wyspecjalizowany. I jest ciekawszy. Wszak w biznesie zawsze coś się dzieje.

Tak naprawdę, wszystko sprowadza się do właściwego przygotowania. Kiedy prowadzimy zwykły kurs, aby czuć się pewnym i kompetentnym, by czuć się swobodnie w sytuacji szkoleniowej także musimy być dobrze przygotowani do lekcji. Niemniej jednak zdarzają się lektorzy, którzy niestety, „odklepują” materiał z podręcznika, realizują go bez jakiegokolwiek zastanowienia i nie chcą słyszeć o jakimkolwiek przygotowaniu. Wszak to poziom podstawowy, co tu przygotowywać!? – tłumaczą. Toż to średniozaawansowany! Mam tracić czas na te ćwiczenia – no co Ty!? – pytają. W tym miejscu każdy dobry lektor może tylko westchnąć. Westchnęłam ja, westchnęła ona i westchnął on …

Lekcja angielskiego to nie tylko kilka ćwiczeń z podręcznika. Aby zainteresować ucznia, aby osiągnąć efekty musimy zrobić coś więcej, wykazać się pewną inwencją. Lektor musi być kreatywny, a jego obowiązkiem jest rozbudzanie myślenia u słuchacza, stawanie się jego doradcą i partnerem w dyskusji. Musi być otwarty na problemy otaczającego świata, przejawiać samodzielność, giętkość myślenia. I co najważniejsze, musi być otwarty na zmiany. Lektor, zwłaszcza angielskiego w biznesie, powinien nieustannie poddawać się samoocenie i prowadzić wewnętrzny monolog, którego rezultatem jest gotowość do zmian. Związane jest to z poszukiwaniem sposobu działania w zmieniającej się rzeczywistości biznesowej. Kreatywność lektora to posiadanie w zanadrzu tematycznych metod aktywizujących, gier językowych i dodatkowego materiału dydaktycznego o różnorodnym charakterze. Oczywiście wszystkie te dodatki winny być o businessowym charakterze, a grupą docelową winna być grupa osób dorosłych. (Old Mac Donald had a farm, E-I-E-I-O z pewnością się nie nadaje …) Wracając do tego przygotowania. Przygotowanie do lekcji business english to troszkę inna praca niż w przypadku języka ogólnego. W głównej mierze to swoisty research w określonej dziedzinie. Podręcznikowy materiał zrealizuje każdy, wszak każdy teachers ( czyt. teacher’s book) podpowie nam a, b czy c. Ale aby mieć coś więcej do powiedzenia,  a na kursie business english musisz mieć coś więcej do powiedzenia, i aby zainteresować słuchaczy, którzy niejednokrotnie „siedzą” w danym temacie, warto wcześniej zapoznać się troszkę z teorią, czy chociażby wynaleźć ciekawostki tematyczne. 

Profesjonalne podejście do materiału realizowanego na lekcji to nie wszystko, aby nie bać się business english. Z pewnością, pierwsze zajęcia to mała analiza potrzeb szkoleniowych. Analiza potrzeb grupy na potrzeby lektora. (Zakładamy, że analiza potrzeb szkoleniowych firmy, testy poziomujące zostały przeprowadzone przez metodyka na wejściu do firmy) Dzięki niej, przełamiesz pierwsze lody, poznasz na ile zróżnicowany jest poziom zaawansowania w grupie i dowiesz jakie tematy mogą bardziej zainteresować Twoich słuchaczy. Kiedyś na zajęciach w dużej firmie, stanęłam przed grupą kobiet z przygotowaną lekcją z obszaru księgowości. Dość, jak dla mnie, był to zaawansowany temat, ale dla tychże kobiet miał być przysłowiową bułką z masłem, wszak miały parać się księgowością od lat. Coś mnie tknęło i zapytałam czym się zajmują w swojej pracy. Okazało się, że owszem dwie z pań były księgowymi, ale tylko z wykształcenia, na co dzień pracowały w sekretariacie i były bardzo zainteresowane umiejętnością prowadzenia rozmów telefonicznych i przygotowywania prezentacji. Brakowało im więc standardowych umiejętności biznesowych, które to zaczęliśmy szlifować już od następnej lekcji. 

Zatem znasz już potrzeby językowe swoich kursantów i stajesz przed wyborem podręcznika. Jeśli masz wolną rękę, możesz wybrać naprawdę dobrą pozycję. Pamiętaj by podręcznik był jak najlepiej dobrany tematycznie. Jeśli nie zamierzasz skupiać się na słownictwie stricte specjalistycznym, sięgnij po jedną z ogólnych serii businessowych któregoś z wiodących wydawnictw językowych. O doborze podręczników możesz poczytać w jednej z rekomendowanych przez nas publikacji. Oczekiwania grupy są Ci znane, zbadałeś ich poziom zaawansowania, wybrałeś podręcznik i nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć przygodę z biznesem. I nie bój się tego "trudnego" biznesu. Bądź odważny i spróbuj, a może pokochasz tę ścieżkę rozwoju.

 
Pamiętam, że kiedy grube ryby dowiedziały się, że są grubymi kotami były zniesmaczone. Ale o co chodzi? 

W języku angielskim określeniem idiomatycznym na osoby wpływowe, szychy, tzw. grube ryby jest właśnie fat cats. Moje grube ryby nie znały tego określenia. A pojawiło się ono przypadkiem, w jednej z lekcji w ich podręczniku. Jeszcze wtedy tłumaczyli dosłownie: artykuł dla ptaków (That article was for the birds) zamiast nieciekawy, marny, o niskiej jakości merytorycznej, albo informacje z gęby konia ( I got the information straight from the horse’s mouth) zamiast z wiarygodnego źródła, czy też podczas dyskusji biznesowej … podrap mnie po plecach, a ja podrapię Ciebie. Tutaj się, naprawdę, wszyscy uśmialiśmy. To chyba wina skojarzeń … Brzmiało to tak: If you scratch my back, I will scratch yours! No cóż, nie znali tego idiomu, który oznacza wyświadczyć komuś przysługę. Tak naprawdę, nie znali żadnego idiomu w języku angielskim. Wszystko tłumaczyli dosłownie. Oczywiście do czasu. Kiedy dowiedzieli się, że czasami kiedy mniej więcej rozumiemy sens wypowiedzi, a nagle pojawia się zupełnie niepasujące wyrażenie, może pełnić ono funkcję idiomatyczną. I to należy sprawdzić, by zachować poprawność owego przekładu.

Angielskie idiomy są dla nas Polaków prawdziwą zagwozdką. Bywają naprawdę niewygodne i często sprawiają nie lada problem w najmniej oczekiwanym momencie. Z czego to wynika? Otóż, idiomy w języku angielskim zawierają liczne odniesienia kulturowe, historyczne znacznie odbiegające od języka polskiego. Są oczywiście także idiomy, które będziemy w stanie bezbłędnie przetłumaczyć, gdyż w języku polskim brzmią one niemal identycznie. Są to głównie odniesienia biblijne, takie jak np.: oko za oko, ząb za ząb (an eye for an eye, a tooth for a tooth), a także literackie jak np.: sezamie otwórz się (open sesame).

Z racji na fakt, że idiomy stanowią dla nas prawdziwą trudność, poniżej zamieszczam kilka przykładów, które można dosyć często spotkać w biznesowych plotkach. Przykłady na szybko, z głowy ;-)

To be the big cheese – ważniak; osoba, która myśli, że jest najważniejsza w grupie
Example: John thinks he's a big cheese just because he's got a business card.

To be a big mouth – osoba która dużo gada i nic nie robi
Example: Peter says he will win the deal. Well, don’t believe him. He is just a big mouth.

A dead end job – praca bez perspektyw, ślepy zaułek
Example: My career has hit a dead end.

A good for nothing – osoba leniwa, bezwartościowa, nie można na niej polegać
Example: I have never liked my personal assistant. She was a good for nothing.

A high-flyer – osoba bardzo ambitna zawodowo
Example: This New York's largest law firms attracts only highfliers who are looking for a big-time legal career.

To be hot under the collar – zdenerowowany, zirytowany
Example: My boss is hot under the collar with his new secretary.

Przy okazji, jeszcze ze studiów pamiętam świetną pozycję wydawnictwa Oxford zatytułowaną „English idioms” autorstwa Seid and McMordie. Pewnie jeszcze jest w sprzedaży, kolejna już edycja. Może kogoś zainteresuje.

 
Kiedy rozpoczynałam pracę w tej branży byłam jeszcze na studiach. Moje pierwsze zajęcia z angielskiego w biznesie to spotkanie z trzema grubymi rybami. Panowie prezesi dużej spółki giełdowej. Wszyscy w ciemnych garniturach, białych koszulach, pachnący najlepszymi wodami. A ja … taka szara mysz z magnetofonem i książką w ręce. Nie, żebym się nie ubrała. Wiedziałam, co to dress code! W końcu poszłam uczyć ich biznesu ;-) 

Nie powiem, byłam zdenerwowana. Całe 90 minut, ale trzymałam się dzielnie. Nie dałam się zagiąć. Nie wiecie co to znaczy? Przychodzi dziewczynka na zajęcia i chce grube ryby uczyć pływać … tak można zacząć tę bajkę. Wielu kursantów chce zaznaczyć swoją pozycję i wskazać lektorowi jego miejsce. Pod kątem językowym nie udało im się, ale też pod żadnym innym. Nie wolno dać się wciągnąć w bezsensowne rozmowy, przychodzisz zrealizować swój cel, przeprowadzić lekcję, i robisz to najlepiej jak potrafisz. Traktujesz kursanta, nawet tę grubą rybę, jak partnera w rozmowie i wymagasz tego samego w stosunku do siebie. Szanujemy się nawzajem i nie dajemy poznać czyj stołek jest wyższy.

Moja lekcja była udana. Materiał zrealizowany od a do z. Wychodziłam dumna i blada, że udało mi się pływać równo z tymi rybami. Wtedy padło pytanie: „Pani Ewo, a dlaczego jest Pani taka poważna?” Nie wiedziałam, czy potraktować te pytanie jako zaczepkę, czy może dosłownie. Uśmiechnęłam się tylko i grzecznie pożegnałam.

Na następnych zajęciach rzuciłam żart, oczywiście jak najbardziej w temacie, grube ryby wybuchnęły śmiechem. Odpowiedziały tym samym. Koniec końców, jedna z ryb skomentowała: „Pani Ewo. Tego nam właśnie brakuje w tym wyścigu szczurów!”. Było mi naprawdę miło.

Jaki z tego morał? Zajęcia z biznesu, zajęcia językowe, nie muszą być sztywne i poważne. Muszą być  merytoryczne, ale i wzbogacone humorem. Grube ryby, już na mojej pierwszej lekcji, wskazały mi drogę. Od tamtego czasu staram się by moja współpraca z grupą, z kursantem była komfortowa dla obydwu stron.

Humorystyczne podejście pozwala zbudować nić porozumienia między dwoma stronami. Sprawia, że słuchacz jest bardziej zainteresowany tym, co się  do niego mówi, a tym samym łatwiej zapamiętuje przekazywaną informację. Humor (śmiech) relaksuje w pewien sposób, pozwala się odstresować, bo obniża nasze ciśnienie krwi, ćwiczy mięśnie brzucha, systemu oddechowego. Humor dodaje nam energii, odgania złe emocje. Pamiętajmy o tym. 

 
20 stycznia 2011 roku rozpoczęliśmy tworzenie tejże strony. Minęły trzy dni, a my mamy już pierwsze teksty. Jako, że będziemy pracować nad tym serwisem w wolnych chwilach z pewnością nie będziemy publikować codziennie nowych treści. Ale postaramy się by te, które tu się ukażą, były dla Was interesujące i wartościowe.